Zbiór fantasmagorycznych opowieści Marka Przybyły, zatytułowany Szkoła miękkiego rysunku w samej rzeczy jest dla mnie szkołą miękkiego tkania, nasuwa bowiem skojarzenie z perskimi, dywanowymi narracjami, jakie zwykli sobie opowiadać, lub śpiewać tkacze kobierców. Tylko w ten sposób, przez przywołanie mułły Nasrudina, Dżuhy, czy Hasana z Basry, mogę wyrazić urzeczenie tonem tych niewielkich tekstów, zapraszających w magiczną przestrzeń słowa. Żałować tylko należy, że jest ich zaledwie dziewięćdziesiąt, a nie tysiąc i jeden. Lecz samego orientu jest tam nie więcej niż odniesień do innych kultur, lub tradycji zgoła wymyślonych przez autora. Ułożone, a raczej zestawione są w ten sposób, że każdy następny jest nowym zaskoczeniem. Jako czytelnik, odnoszę przyjemne skojarzenia nie tylko z arabskimi opowiadaczami, ale także z pisarstwem Milorada Pavića, Italo Calvino, Bruno Schulza czy Roberta Walsera, którym wcale, lub niewiele, ustępują te „baśnie”.
Henryk Waniek
RECENZJE:
... Lakoniczne bombardowanie fantazji. Nie zdaniami, a energią! To spotyka mnie już przy pierwszych stronach. Czytając tę książkę nie widzę szansy ucieczki w codzienność. Każde słowo jest jak pocisk z katapulty i wywołuje obraz, jaki normalnie widzi tylko malarz. Nie minie minuta, a już wiem, że tego nie da się szybko czytać. Jest tu poezja, jest epoka klasyki starego pokolenia, a potem nagle, zupełnie niespodziewanie, dostrzegam duszę mistyka. Są tam tak subtelne wyznania, że w trakcie czytania, pojawiły się na mojej twarzy rumieńce.
Dostrzegłam też wątki filozoficzne. Takie, które już napisano i te, które dopiero gdzieś się rodzą. Ze wzruszeniem sczytywałam epizody własnego życia i wtedy myślałam:
- A więc on też tak przeżywa!
Widzę już, że Marek Przybyła pisze tak, jak maluje. Precyzyjnie. Nie znalazłam u niego słowotoku, za to zalała mnie fala niecodziennych myśli. I zostałam pokonana zanim wygrzebałam z siebie odwagę do jakiejkolwiek polemiki. Z mojej egocentrycznej duszyczki, mógł się wydrzeć tylko okrzyk:
- Skąd on to wszystko wie!
A potem było milczenie przesłonięte chmurą uznania. Nie chcę się z niego wyrywać, nie chcę budzić, bo sen, opisywany w tych opowiadaniach jest wymarzoną rzeczywistością. Moją. Twoją. Wielu ludzi, którzy tak jak i autor, wierzą w miłość w wieczności. W sekretnej krainie , którą każdy nosi w sobie.
Słowa u Marka Przybyły potrafią pieścić zmysły. Szczególnie kiedy maluje nimi pełen nadziei obraz słońca i lata. W takich momentach strachy egzystencji ulatują z piskiem. I wszystko już jest jasne.
Równocześnie to bardzo osobista książka. Pełna poruszających uczucia obrazów, do których aż wstyd się samemu przed sobą przyznać. Autor opisuje nie zdrady i morderstwa, a swoją drogę do świadomości. Do tego, by być godnym miana człowieka. Historia świata jest tam ciągle powtarzana i ciągle przeżywana. Marek Przybyła pokazuje dlaczego jej nie potrafimy zrozumieć. Może sekret zawiera się w słowach:
„Najpiękniejsze symbole naszej codzienności sypie nam podświadomość kozimi bobkami.”
Niewątpliwie zafascynował mnie sposób, w jaki autor mówi o kobiecości. Dziś już mało który mężczyzna potrafi zobaczyć w kobiecie boginię. Jeszcze mniej pisarzy odważy się bez patosu napisać o szczęśliwym związku.
Wielokrotnie czytałam niektóre opowiadania. Może dlatego, że były jak rozkosz dla hedonisty. Może zaś dlatego, że pokazują one drogą do nieutraconego raju, który drzemie w nas wszystkich.
O Szkole miękkiego rysunku opowiedziała Halina Ilnicki
Dla tego produktu nie napisano jeszcze recenzji!
Napisz recenzjęWłaściciel sklepu internetowego nie gwarantuje, że publikowane opinie pochodzą od konsumentów, którzy używali danego produktu lub go kupili.